Ale żebyście nie mówili, że Was zaniedbuję to pochwalę się moją ostatnią jazdą konną. Nie jeździłam od pół roku, więc to dopiero było dla mnie wielkie przeżycie (a raczej kupa stresu). Pojechaliśmy w terenik po lesie. Było super, a to minifotorelacja.
Z Kochaną Fanaberią, zwaną Fruzia :)
Kochana super!!!! Nie ma nic przyjemniejszego od spacerku po lesie na końskim grzbiecie :)))
OdpowiedzUsuńale masz odwagę ja bym na konia nie weszła pozdrawiam
OdpowiedzUsuńjak ja Ci zazdroszczę tej pięknej Fruzi, dawno temu zdarzało mi się jeździć konno, ale mieszkam w miejskim bloku i posiadam jedynie królika... nie bardzo się nadaje na wierzchowca ;))))
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuń